W poniedziałek w Zakładzie Karnym w Szczecinku około godziny 11 wybuchł bunt. W jednym z pawilonów więźniowie wzniecili pożar. Ryk syren alarmowych przeszył miasto. Powiadomiono policję, która natychmiast zaalarmowała straż pożarną. Ponieważ na terenie zakładu karnego policja nie może prowadzić bezpośrednich działań - jej czynności ograniczyły się do blokady wszystkich dróg dojazdowych prowadzących do więzienia oraz do zabezpieczenia terenu wokół zakładu. Zamknięto dla ruchu ulice Bohaterów Warszawy i Ordona. Dwa wozy bojowe straży i wóz z drabiną wjechały na teren zakładu. Co tam się działo - trudno powiedzieć. Po około godzinie bunt został stłumiony, pożar ugaszono. Na szczęście to były tylko ćwiczenia i nikt nie ucierpiał.
- Im więcej potu podczas ćwiczeń, tym mniej krwi na polu walki - powiedział dyrektor Zakładu Karnego Henryk Sawczuk podsumowując ćwiczenia. -Wszystko przebiegło zgodnie z przyjętym wcześniej planem.
Więźniowie nie byli uprzedzeni o ćwiczeniach, w pierwszej chwili ze zdumieniem przyglądali się przebiegowi wydarzeń. Dla nich to była jakaś rozrywka. I chociaż było wielkie zamieszanie nikt z nich nie próbował wydostać się na wolność.
Do różnych manewrów wojskowych już przywykliśmy. Media często przekazują informacje o ćwiczeniach odbywających się na poligonach. Ale ćwiczenia prowadzone w zakładach karnych nie są zbyt częste. W szczecineckim Zakładzie Karnym przeprowadzane są dwa razy w roku, w tym raz z udziałem straży pożarnej i raz z policją. Odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a raczej za kratami, dlatego prasa niewiele na ich temat pisze.Tym nie mniej, lepiej się czujemy wiedząc, że służby więzienne są dobrze przygotowane do pełnienia swojej służby, a przestępcy za kratami są dobrze izolowani
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze