Samorządowcy mówili jednym głosem: jak w obliczu pandemii, tak w przypadku tej kolosalnej klęski ekologicznej mieszkańcy zostali zostawieni bez informacji i pomocy ze strony służb państwowych, powołanych do tego, by ich chronić. Samorządowy Sztab Kryzysowy powstał, by dzielić się doświadczeniami, wspierać się i współpracować w zakresie walki ze skutkami skażenia Odry. A te – zdaniem świadków dramatu, który rozgrywa się na ternach nadodrzańskich – będą katastrofalne.
W spotkaniu, które odbyło się w siedzibie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego w sobotni ranek, obok premiera Donalda Tuska i marszałka Olgierda Geblewicza udział wzięli m. in.: Członek Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego Anna Bańkowska, Marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Polak i Marszałek Województwa Opolskiego Andrzej Buła, Posłowie na Sejm RP: Jan Grabiec, Monika Wielichowska, Bartłomiej Sienkiewicz, samorządowcy z nadodrzańskich gmin oraz aktywiści z NGO-sów, działających na rzecz swoich środowisk lokalnych.
– W województwie zachodniopomorskim, w Szczecinie nad Odrą nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak dramatyczna jest obecna sytuacja. Bezczynność i bezradność władz centralnych jest porażająca. Kryzys trwa od 18 dni. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie w tym czasie podziali się ludzie odpowiedzialni za zarządzanie kryzysowe: prezydent, premier, prezes Kaczyński? Nie odbyło się ani jedno posiedzenie rządu poświęcone Odrze. Apeluję o powrót z wakacji. Odra jest rzeką graniczną. Mamy do czynienia z problemem o wymiarze międzynarodowym – mówił Donald Tusk.
Samorządowcy podkreślali, że instytucje odpowiedzialne za Odrę bagatelizowały wszelkie sygnały o śniętych rybach, które pojawiały się już na przełomie lipca i sierpnia.
– Zgłaszaliśmy na początku sierpnia, że mamy do czynienia z sytuacją ekstremalną. Z rzeki zbierano tony martwych ryb. To jest klęska ekologiczna dla całego ekosystemu – mówiła lubuska marszałek Elżbieta Polak, która zrelacjonowała także swoją nieoficjalną rozmowę o wynikach badań wody w Odrze. – Usłyszałam, że stężenie rtęci jest tak wysokie, że brak skali – dodała.
Dlatego samorządy województw Lubuskiego i Zachodniopomorskiego błyskawicznie uruchomiły rezerwy budżetowe, by zakupić sprzęt ochrony osobistej dla wędkarzy, strażaków i wolontariuszy, którzy zbierają padłe zwierzęta z rzeki.
– Boimy się, że w wyniku tego ekologicznego kataklizmu znikną unikatowe miejsca, które tak chroniliśmy. Tyle wysiłku, tyle milionów euro ze środków unijnych włożyliśmy w rozwój i zagospodarowanie tych terenów, a teraz patrzymy z przerażeniem, jak zanika życie, jak giną ryby, ptaki, zwierzęta. Co mamy powiedzieć ludziom, którzy żyją z Odry, którzy mają tu pola uprawne, sady, hodowle? Rząd wiedząc, co się dzieje, naraził ludzi na utratę zdrowia, dorobku, mam nadzieję, że nie życia – mówiła członek Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego Anna Bańkowska.
Marszałek Województwa Opolskiego Andrzej Buła mówił, że pierwsze sygnały o zatruciu pojawiły się już w połowie lipca.
– Nikt z Wód Polskich ani WIOŚ na to nie zareagował. To konsekwencja rozpisania kompetencji na papierze. Tak się stało w 2018 roku, gdy odebrano samorządom województw zarządy melioracji, tworząc sztuczny państwowy byt w postaci Wód Polskich. Odsunięci zostaliśmy od tworzenia planów środowiskowych. Trzeba wzmocnić monitoring wszystkich firm, które prowadzą działalność nad każdą polską rzeką – stwierdził opolski marszałek.
Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego, przedstawił dramatyczną relację ze swojej miejscowości.
– Takiej katastrofy jeszcze nie było. 5 ton martwych ryb zebranych z odcinka ok. 6 kilometrów! Około 6 sierpnia straż rybacka dostała nieoficjalny sygnał, że coś może się dziać. Dwa dni później martwe ryby pływały w rzece. 10 sierpnia WIOŚ wydał komunikat, że martwe ryby są poza naszym województwem, gdy my już widzieliśmy, co się dzieje! Poniżej, w zakolach Odry, na terenie poligonu zbierają się setki rozkładających się ryb. To jest realne zagrożenie dla ludzi. Dopiero 12 sierpnia pojawiło się wojsko i straż pożarna, a spotkanie wojewody z samorządowcami rozpoczęło się od reprymendy dla jednego ze starostów za przekazywanie informacji ze strony niemieckiej, że w wodzie wykryto rtęć – relacjonował Marek Cebula. – Apeluję o uruchomienie instytucji unijnych, by przeprowadziły niezależne badania, które pokażą, co truje Odrę.
W obliczu tych wydarzeń widać również konieczność wzmocnienia ochrony zdrowia pod kątem szybkiej ścieżki diagnostycznej i leczenia toksykologicznego.
– Wędkarze, którzy byli na pierwszej linii, mieli kontakt z trucizną. Są poszkodowani – mówił Donald Tusk. – Konieczne będą także odszkodowania dla przedsiębiorców, którzy utracili możliwość prowadzenia działalności.
Ryszard Mićko, dyrektor Zachodniopomorskich Parków Krajobrazowych mówił o ryzyku utracenia unikatowego w skali Europy i świata Parku Krajobrazowego Doliny Dolnej Odry.
Ryszard Matecki ze Stowarzyszenia Dolna Odra opowiadał o doświadczeniach mieszkańców Zatoni.
– My żyjemy pośród zdychających stworzeń! To my wieszaliśmy nad rzeka kartki, by nie wchodzić do wody. To my widzimy, jak bociany wyprowadzają teraz młode na żer przed odlotem, jak korzystają z zatrutej „stołówki”. One też zginą. To, jak nas potraktował rząd, jest brakiem szacunku dla ludzi. My nie wiemy, co nas czeka, co nam zagraża – mówił.
Wtórowała mu wicestarościna gryfińska, Ewa Dudar.
– Ja chcę, mam obowiązek, by ostrzec mieszkańców, ale nie mam wiedzy, co się dzieje – przyznała.
Andrzej Wyganowski, burmistrz Stepnicy, zwrócił uwagę, że Stepniczanie żyją z Odry. To – jak zaznaczył – zawodowi rybacy, właściciele gospodarstw agroturystycznych, a 96% terenów gminy, to obszar Natury 2000.
Minister Bartłomiej Sienkiewicz tak podsumował sytuację.
– Na dramatyczną katastrofę ekologiczną nałożyła się katastrofa informacyjna. A informacja, to podstawa zarządzania kryzysem. To nie tylko martwe ryby się dziś rozkładają. Mamy do czynienia z rozkładem państwa.
Napisz komentarz
Komentarze