Z udziałem 5 tysięcy żołnierzy I korpusu Zmechanizowanego na poligonie drawskim odbywają się ćwiczenia Donośna Surma 2003. Wczoraj razem z kadrą dowódczą, ćwiczenia obserwował Dowódca Wojsk Lądowych generał broni Edward Pietrzyk.
Ćwiczenie odbywało się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. One też uniemożliwiły przybycie na poligon ministrowi obrony narodowej Jerzemu Szmajdzińskiemu i szefowi sztabu generalnego generałowi broni Czesławowi Piątasowi. Mimo tego, zaplanowane na wczoraj zadanie zostało zrealizowane. Na kanwie symulowanego konfliktu pomiędzy krajami europejskimi realizowano zadania z zamiarem uszczegółowienia zasad planowania i kierowania ćwiczeniami dowódczo-sztabowymi i wojskami w terenie. Na pasie taktycznym Bucierz kadra dowódcza wojsk lądowych oraz przedstawiciele niektórych mediów obserwowali załamanie ataku przeciwnika. Pozorowany atak był ledwo co widoczny ze względu na padający śnieg, ale atak został odparty przy pomocy czołgów i rakiet.
Następnie obserwatorzy przyglądali się jak funkcjonuje punkt dowodzenia. Obecne polowe stanowiska dowodzenia zdecydowanie różnią się od tych dawniejszych. Wszystko jest zsynchronizowane, istnieją nowoczesne połączenia, dużo elektroniki. Warunki polowe już nie są takie straszne. Wojsko nie miało przed dziennikarzami tajemnic. Mogliśmy zajrzeć w każdy kąt, co skrzętnie czyniliśmy. Oko naszej kamery mogło podpatrywać dosłownie wszystko.
Kolejnym etapem ćwiczenia był kontratak czołgów Leopard w wykonaniu 10. Brygada Kawalerii Pancernej, która posiada 116 takich maszyn. Przy ogłuszającym ryku silników, huku dział kilkanaście Leopardów przemknęło przed obserwatorami. Jeden z nich, niestety został trafiony przez przeciwnika i stanął w ogniu. Służby ratownicze natychmiast ugasiły ogień, a załoga - korzystając ze specjalnego wozu, w ciągu 20 minut dokonała wymiany rozbitego silnika i czołg zaraz wrócił na pole walki. Generał Edward Pietrzyk był zadowolony z przebiegu ćwiczenia i sprawności żołnierzy I Korpusu Zmechanizowanego. Jednak cień, który rzuciła na ćwiczenie katastrofa śmigłowca MI 24 D, do której doszło w miniony piątek, cały czas towarzyszy żołnierzom. Na pasie taktycznym Bucierz, w miejscu katastrofy, w której zginęło 3 żołnierzy, a sześciu odniosło rany, stoi skromny krzyż upamiętniający tragedię. Ranni już czują się lepiej. Przy stanowisku obserwacyjnym ustawiono najnowszy sprzęt, który już wszedł lub wchodzi na stan armii. Widzieliśmy transporter fiński Patria, transporter Ryś, nowoczesne baterie przeciwlotnicze, czołgi Leopard. Spora sensacje wzbudzała haubica Krab, którą często widzimy na zdjęciach z wojny w Iraku. Haubica ta może strzelać na odległość nawet do 60 km z dokładnością celu do pół metra. Warto wspomnieć, że elementy jezdne są produkowane w Polsce, a całość montuje Huta Stalowa Wola.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze