Motomaniacy ze szczecineckiego klubu SCS zakończyli sezon samochodowy. Na miejsce pożegnania z letnimi motoharcami tradycyjnie już wybrali nieczynne lotnisko w Wilczych Laskach. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, ale zapomniano zamówić dobra pogodę. Od samego otwarcia najpierw mżawka, potem burza z opadami mocno dawały się we znaki. Drifciarze wzięli pod uwagę warunki i ich pokazy były mniej efektowne. Na torze wyścigowym też nikt nie liczył na rekordy szybkości.
Dużym powodzeniem za to cieszyły się niezwykłe pojazdy. Obok poczciwego garbusa rocznik 69 stał militarny trabant. Właściciel zadbał o odpowiednie maskujące barwy nadwozia, a w miejscu tylnej kanapy zbudował towarowa skrzynię. Nic jednak nie przebiło gofa 3 rocznik 93. Maszyna ziała ogniem z rur wydechowych, a jej wnętrze to była wielka dyskoteka ze światłami, błyszczącymi głośnikami i ekranami.
Dużym zainteresowaniem cieszyła się również poczciwa Łada, która przyjechała z Kalinigradu. Te pojazdu kiedyś były szczytem marzeń, dziś interesują się nimi tylko motomaniacy. Zainteresowanie pożegnalnym zlotem zaskoczyło organizatorów. Przez kilka godzin w kolejce na wjazd na płytę lotniska stale oczekiwało po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset samochodów. Nikogo nie odstraszał padający deszcz. Kolejka sięgała wsi Wilcze Laski. Aby upłynnić ruch, organizatorzy kierowali wyjeżdżających z lotniska dłuższą drogą przez Borki i Lotyń.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze